harce

harce 1. «swawolna zabawa» 2. «popisy zręczności i gonitwy w jeździe konnej» 3. «sz»

Rozbrat – alarm bojowy

14 Komentarzy

kupując rozbrat kupujesz kłopoty

Parę dni temu po mediach niezależnych i głównonurtowych rozeszło się oświadczenie kolektywu rozbrat;

W piątek 26 marca o godz. 10.00. przed sądem w Poznaniu odbędzie się licytacja Rozbratu, ściślej jednej z trzech działek należącej do firmy-bankruta – Darexu. Od kiedy na Rozbracie w styczniu 2008 roku pojawił się komornik, udało nam się poprzez działania prawne i protesty, zapobiec sprzedaniu i ewikcji skłotu. Jeżeli i tym razem 26 marca Rozbratu nikt nie kupi, następna licytacja będzie się mogła realnie odbyć za około 2-3 lata. Mamy zatem do czynienia z krytycznym momentem.

W tym roku upłynie 16 lat jak teren i budynki skłotu, porzucone przez właścicieli firmy Darex, którzy narobili długów i uciekli za granicę, został zagospodarowany przez poznańskie środowiska wolnościowe i anarchistyczne. Od tamtego czasu nie tylko, że własnymi środkami i pracą odbudowaliśmy i zagospodarowaliśmy niszczejące lokale, ale rozpoczęliśmy prowadzić szeroką działalność polityczną, społeczną i kulturalną. Na Rozbracie od wielu lat mieszka 20 osób, mieszczą się sale koncertowe i do prób, biblioteka, galeria, warsztaty, miejsca do spotkań i dyskusji.

Ostatnio aktywnie uczestniczymy, traktując to jako element obrony Rozbratu, w spotkaniach rady miasta oraz różnych komisji, na których omawiana jest kontrowersyjna koncepcja lokalnego planu zagospodarowania przestrzennego dzielnicy Sołacz, w którego zakres wchodzi również teren skłotu (przypominamy, że został on na tym planie oznaczony przez miasto jako nieużytki). Ze względu na duże zainteresowanie i opór mieszkańców plan ten nadal nie został przegłosowany przez radę. Od stycznia ub. roku wykonaliśmy wiele kroków w kierunku porozumienia się z miastem odnośnie naszej sytuacji. Rozbrat odwiedził nieżyjący już wiceprezydent Maciej Frankiewicz, który nie był w stanie nic nam zaoferować, choć twierdził przed mediami, że ma alternatywną propozycję. Na wysłane w maju 2009 roku do władz miasta zapytanie, jaka konkretnie to propozycja – do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

9 maja 2009 roku poprzez demonstrację, w której wzięło udział 1,5 tys. osób pokazaliśmy, że Rozbrat ma liczne poparcie wśród mieszkańców Poznania oraz wielu środowisk i organizacji. Do tej pory odbyła się jedna licytacja, jednak nikt nie chciał kupić Rozbratu. Tym razem cena zostanie zgodnie z procedurą znacznie obniżona.

Jeszcze nigdy, dzięki działaniom w obronie Rozbratu jakie prowadzimy intensywnie od początku 2008 roku, nie byliśmy tak silni, ale pomimo tego układ sił pozostaje nierówny. Rozbrat jest zagrożony. Dlatego apelujemy do wszystkich o wsparcie naszego protestu i udział w demonstracji 20 marca.

Nie poddamy się bez walki! Rozbrat zostaje!

Kolektyw Rozbrat 18.02.2010 r.

Dla osób które nie znają tego projektu, warto wejść na ich stronę – rozbrat.org – ciężko mieć wątpliwości że jest to miejsce aktywne na rzadko spotykaną w kraju skalę, jednak władze miejskie nie pozostawiają cienia wątpliwości że istotniejszy jest dla nich ‚rozwój’ ekonomiczny miasta, niż warstwa społeczna. Nie oglądając się na protesty specjalistów, mieszkańców i w końcu samych skłotersów przepychają plan zagospodarowania gospodarczego który pozwoli im wycisnąć z tego terenu ostatnią złotówkę. Podkopują przy tym podstawę procesu demokratycznego ignorując konsultacje społeczne (co może służyć za kolejną ilustrację patologii ‚władz’ jakiegokolwiek poziomu w Polsce), i dążąc do krótkoterminowych korzyści ignorując efekty długofalowe.
Patrząc na proces decyzyjny i sposób w jaki władze miejskie traktują temat nie trudno podejrzewać korupcję czy jakiś inny czynnik ‚pozamerytoryczny’, w przypadku Poznania nie był by to pierwszy przypadek kontrowersyjnych czy wręcz zaskakujących decyzji na rzecz wielkich inwestorów.

Z mojej perspektywy sam „rozbrat” jest miejscem kluczowym dla ruchu anarchistycznego i istotnym dla szerzej rozumianej krytyki społecznej w Polsce, chociaż niektórym grupom może się to nie podobać. Myślę że bezdyskusyjnie kwestia obrony skłotu stanie się priorytetem dla ruchu anarchistycznego, pozostaje mieć nadzieję że będzie nim też dla innych środowisk mniej lub bardziej z nim powiązanych.
Z całą pewnością jesteśmy w stanie wyprowadzić na ulice wielu ludzi gotowych walczyć w obronie skłotu, wygląda też na to że władza nie pozostawia nam innej opcji, nie przedstawia żadnych alternatyw i sama dąży do konfrontacji. Czy parę tysięcy anarchistów idących przez Poznań w czarnym bloku wystarczy żeby uświadomić im że nie jest to kwestia lokalna i jesteśmy gotowi bronić naszych przekonań i przestrzeni z większym poświęceniem niż ludzie którym na co dzień narzucają swoje decyzje?

Mam nadzieję że demonstracja 20 marca przebiegnie spokojnie, nie jest nam na rękę atakowanie nawet tradycyjnych celów typu banki czy obiekty korporacyjne, tym bardziej konieczne będzie uświadomienie tego bardziej porywistym osobom i pilnowanie policyjnych prowokatorów którzy wykorzystają każdą okazję żeby nas zdyskredytować.
Mam też nadzieję że do inwestorów szybko dotrze że kupując rozbrat kupują kłopoty, bank mógł skontaktować się ze skłotersami, teraz okażę się ile strat może przynieść strategia maksymalizacji zysków.

Do zobaczenia w Poznaniu.

Written by harce

21 lutego, 2010 @ 16:02

Komentarzy 14

Subscribe to comments with RSS.

  1. Nie bardzo rozumiem konkluzję, że kupując rozbrat kupuje się kłopoty. To znaczy co? Panie i panowie skłotersi zamierzają nie płacić czynszu ewentualnemu nowemu właścicielowi i protestować przed jego siedzibą?

    I ile właściwie ma wynosić ta obniżona cena wywoławcza? Może zamiast maszerować przez Poznań te kilka tysięcy ochotników zrzuciłoby się po złotówce, i cały skłot miałby spokój przez wieczność.

    Łukasz Garczewski

    22 lutego, 2010 at 02:00

  2. Mam tu na myśli fakt że ruch anarchistyczny z natury rzeczy nie jest homogeniczny ani jego wszystkie odłamy nie koniecznie zgadzają się ze sobą co do podejścia do prawa własności i np. nowych właścicieli kupujących skłoty.
    Prostym przykładem jest eksmisja skłotu Ungdomshuset w Kopenchadze która doprowadziła do blisko dwóch miesięcy zamieszek kosztujących miasto miliony euro, zresztą w tamtym wypadku sekta która budynek kupiła zdecydowała że „Bóg jednak nie chce żeby cokolwiek tam budować” i tak miasto odebrało skłotersom wcześniej daną im ziemię, wydało miliony na obronę prywatnego interesu przedkładając go nad interes publiczny i straciło tak finansowo jak i kulturalnie.

    Podobnie w Poznaniu miasto ładuje się w konflikt, walcząc przeciw mieszkańcom Sołacza i skłotersom żeby zmienić plan zagospodarowania przestrzennego na korzystny finansowo, ignorując przy tym ‚nie finansowe’ straty które to spowoduje tak jak i bardzo fizyczne straty którymi może się to skończyć jeśli dojdzie do zamieszek.

    Jakaś forma wykupienia terenu była by opcją, na w/w Ungdomshuset zebrano 13 mln duńskich koron (sekta odmówiła sprzedaży), jednak w przypadku Poznania ani bank ani miasto nie wydają się taką opcją zainteresowane. Przy okazji wyceny pojawiła się kwota bodajże 6 milionów złotych co oczywiście nie jest kwotą którą realistycznie byli byśmy w stanie uzbierać.

    harce

    23 lutego, 2010 at 14:11

  3. @Łukasz: Skoro mieszka tam 20 osób + mieszczą się różne sale, to „po złotówce” nie starczy. Poznań tani nie jest, z reklam na budynkach widzę 6-8k zł za m. kw., czyli powiedzmy 300k zł średnio za mieszkanie (ok., nowe), czyli – licząc po 4 osoby w mieszkaniu – 5 mieszkań, czyli 1,5 mln lekko licząc. No i nie o same mieszkania chodzi… Jeśli chodzi o uczestniczących w demonstracji (1,5k), to musieli by się zrzucić po 1000 zł (albo – przyrównując do 6 mln z komentarza – po 4k zł). Zakładając, że sympatyków jest 10 razy więcej – 100 i 400 zł odpowiednio.

    Teraz o samej akcji. Z jednej strony widzę we wpisie zarzuty „podkopywania procesu demokratycznego” przez miasto, z drugiej – jawne grożenie zamieszkami (nie, nie chodzi o „niepłacenie czynszu”).
    Demokracja nie oznacza zniesienia prawa własności (kto jest obecnie formalnie właścicielem obiektu?).

    Czy anarchiści od stycznia 2008 zrobili cokolwiek w celu legalizacji swojego statusu? Zebrali jakieś pieniądze (IMO ze względu na zamieszkanie, włożoną pracę itd. powinni mieć pierwszeństwo przy zakupie i zniżkę – powiedzmy 50%)?

    Moim zdaniem, stawianie sprawy na ostrzu noża i „to nie nasze, ale nie na sprzedaż” na dłuższą metę niczego nie załatwi – w pewnym momencie dojdzie do sprzedaży. Teren nie jest wybitnie atrakcyjny dla inwestorów (kawałek do centrum jednak jest) i tylko to, moim zdaniem, zapobiegło do tej pory sprzedaży (pytanie, czy niższa cena i perspektywa Euro 2012 tego nie zmieniły). Obecnie zamieszki (czyli kopanie się z koniem) wydają się nieuniknione prędzej czy później, poza tym, cykliczne protesty też (miasto) kosztują… Ile squatów zostało już zlikwidowanych, mimo protestów?

    rozie

    26 lutego, 2010 at 08:16

  4. Rozie, nie skłotersi zajęli się bronieniem interesu dzielnicy, w tym swojego. O ile mi wiadomo sami nie mają nic co mogli by zrobić poza zdaniem się na (nie)łaskę władz miejskich – gdyby te nie forsowały zmian w planie zagospodarowania przestrzennego teren rzeczywiście nie był by atrakcyjny dla inwestorów. Tymczasem zmiany forsowane przez władze miejskie są pisane właśnie pod inwestorów i mają zapewnić że terenie skłotu i części parku (kluczowego dla ‚dotleniania’ Poznania) powstanie osiedle domkowe.

    Jeśli nie ma woli żeby w prosty sposób zabezpieczyć interes miasta – ekologiczny, społeczny (mieszkańcy Sołacza) i społeczno-kulturalny (Rozbrat) to nie ma co fantazjować o jakiś preferencyjnych stawkach dla Rozbratu. No chyba że nikt nie stawi się do licytacji – nie mamy więc innego wyboru niż przesunięcie naszej argumentacji na pozycje siły – ta bardziej cywilizowana zawiodła, chociaż wolał bym żeby do żadnych zamieszek nie doszło bo jest nam to nie na rękę.

    Przejrzyj wiadomości na stronie Rozbratu jeśli chcesz wiedzieć co konkretnie robili: http://rozbrat.org/informacje/rozbrat-zostaje

    harce

    26 lutego, 2010 at 12:24

  5. @rozie

    Nie powiedziałbym, że w tekście pojawia się jawne grożenie zamieszkami, a bardziej ukazanie tego, że podobnie jak w przypadku Ungdomshuset, ignorancja oraz arogancja miejskich włodarzy względem mieszkańców może niestety do tego doprowadzić. Rozbrat robi przecież wszystko co może, aby uratować skłot. Warto tu dodać, że sympatycy Rozbratu to nie tylko anarchiści, ale także ludzie, nie mający wiele wspólnego z ruchem @. Z drugiej strony to właśnie nam bardziej niż komukolwiek zależy na tym, by wszystko przebiegło spokojnie. Inaczej media oraz policja znowu zrobią z nas terrorystów, żądnych krwi niewinnych osób. A nam nie potrzeba taniej sensacji w TVNie tylko wskazania na wyjątkową rolę jaką spełnia to miejsce w lokalnym (i nie tylko) społeczeństwie.

    Względem innych skłotów, to oczywiście część nich została zlikwidowana siłą po najazdach służb mundurowych (niezależnie od tego czy doszło do zamieszek czy nie), ale często eksmitowani skłotersi po prostu zajmowali nowe budynki i tworzyli nowe ośrodki.

    pankruk

    26 lutego, 2010 at 14:35

  6. Właśnie w sumie warto dodać że np. Amsterdamska policja ma specjalną jednostkę do eksmisji (ze specjalistycznym sprzętem), na Ungdomshuset potrzebny był desant komandosów z helikoptera i szturm policji z podnośnika przez okna pierwszego czy drugiego piątra…

    A jeszcze odnośnie ugodowych rozwiązań – Białostocki skłot DeCentrum poszedł na ugodę z miastem, opuścili swój budynek bez żadnej walki, zalegalizowali się w formie stowarzyszenia a władze miejskie zaraz zapomniały o swojej obietnicy dania im lokalu.

    harce

    27 lutego, 2010 at 12:15

    • Obietnice w takich sytuacjach przyjmuje się wyłącznie na piśmie, w formie umowy. Wtedy „zapomnienie” kosztuje i ma wymierne konsekwencje.

      Łukasz Garczewski

      27 lutego, 2010 at 15:58

  7. @harce: „Z całą pewnością jesteśmy w stanie wyprowadzić na ulice wielu ludzi gotowych walczyć w obronie skłotu, wygląda też na to że władza nie pozostawia nam innej opcji, nie przedstawia żadnych alternatyw i sama dąży do konfrontacji.”
    Jak dla mnie takie coś, plus „walka”, „obrona” itp. sformułowania są grożeniem zamieszkami. Jeśli nie taka była intencja – nie ma sprawy, jestem w stanie to przyjąć do wiadomości, ale odbiór jest, jaki jest. Wspominanie o szturmie i komandosach nie poprawia tego odbioru. ;-)

    rozie

    1 marca, 2010 at 19:31

  8. @Rozie, Tak jak w paru miejscach pisałem moim zdaniem zamieszki są nam bardzo nie na rękę, szczególnie jak mało kiedy 20 marca. Jedyne komu mogą się wtedy przydać to policji żeby aresztować jak najwięcej ludzi którzy mogli by im później sprawiać problemy (wyznaczanie terminów rozpraw za byle pierdołę w dniu akcji w innym mieście to standardowy dowcip w Polsce).
    Ale gdyby miało dość do eksmisji nie wierzę żeby obeszło się bez zamieszek, nawet jeśli nie będzie na nich ani jednej osoby związanej z Rozbratem.

    @Łukasz Garczewski naturą takich dyskusji jest że rację ma ten silniejszy – oni mają uzbrojone oddziały policji i dyktują warunki z pozycji siły

    harce

    2 marca, 2010 at 18:26

    • Czy to, że „oni” mają uzbrojone oddziały policji zwalania was (jako środowisko) z myślenia?

      Czy się to komuś podoba, czy nie, żyjemy w państwie prawa.

      Dla ruchu anarchistycznego oznacza to, że jeśli skłotersi nie są prawnymi właścicielami lokalu — wylatują.

      Dla władzy oznacza to, że podpisane zobowiązania i umowy są wiążące.

      I ani uzbrojone oddziały policji, ani bojówki anarchistyczne nie zmienią ani jednego, ani drugiego.

      Zbywanie wytknięcia oczywistego błędu w negocjacjach i kontaktach z przedstawicielami władz miasta wspominaniem o aparacie przymusu pokazuje tylko brak argumentów.

      A jeśli dojdzie do jakichkolwiek zamieszek i zniszczenia mienia publicznego, Federacja Anarchistyczna dostanie odemnie pismo z prośbą o zwrot równowartości mojego podatku (w części miejskiej) do kasy miasta, ponieważ nie życzę sobie, aby moje pieniądze szły na naprawy po szanownych panach z bojówek.

      Ponieważ wasza wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się moja. Na szczęście.

      Łukasz Garczewski

      2 marca, 2010 at 18:40

      • Bez urazy ale stwierdzenia typu „żyjemy w państwie prawa” znaczy tylko tyle że jeszcze nigdy nie miałeś okazji nie zgodzić się z jego decyzjami.
        Sam, jako dziennikarz, byłem bezpodstawnie aresztowany i to ja musiałem udowodnić że jestem niewinny a zeznania policjanta i komendanta policji są fałszywe – żadnego z nich nigdy nie pociągnięto do odpowiedzialności, mi procesowanie się z policją odradziła pani mecenas z 30-letnią praktyką, to tak gdyby ktoś miał mieć wątpliwości czy brak wiary w sprawiedliwość systemu jest kwestią jeno anarchistów.

        Nie jestem pewien gdzie wytknąłeś ten oczywisty błąd w negocjacjach? W każdym bądź razie jeżeli zajrzysz na strony Rozbratu zobaczysz tam ich próby jak najbardziej „państwo-prawnego” rozwiązania konfliktu, które prezydent miasta Grobleny zignorował razem z całą resztą konsultacji społecznych traktując ich zestawem pustych obietnic skierowanych do kamer.

        A teraz żeby sprostować – Federacja Anarchistyczna o ile mi wiadomo nie jest zaangażowana w organizację tej akcji, ale jeżeli otrzymamy takie pismo, istnieje sporą szansa że odpowiedzią będzie pismo z prośbą o zwrócenie nam kosztów które ponieśliśmy na leczenie pobić dokonanych przez policję oraz udowadnianie naszej niewinności – straty zadane przez opłacaną przez nas wszystkich policję – będzie to równie zasadne, wystarczy za zeszły roku, to i tak niemała suma.
        Domyślam się że może Ci to nie pasować – może więc spróbujesz wyliczyć ile w ciągu 16 lat kosztuje cię którakolwiek z poznańskich placówek społeczno/kulturalnych, albo np. jakie były by straty spowodowane meliną i związaną z nią przestępczością która mogła powstać w tym miejscu zamiast centrum społeczno kulturalnego? Na ile wyceniasz ugotowane przez nich dla bezdomnych posiłki i naprawione rowery? Dzieciaki zachęcone do pracy na rzecz społeczeństwa zamiast wandalizmu? Rozbrat nie wziął za swoją działalność ani złotówki, wszystko o co prosili to inny budynek, żadnej propozycji innej niż „wyprowadźcie się” nie dostali.

        Podsumowanie Twojego komentarza do hasło anarchistów używane od XIX wieku, wtedy było ono ciągle dość rewolucyjne, mam dla Ciebie następne, dalej kontrowersyjne: praca czyni własność.

        harce

        2 marca, 2010 at 19:30

  9. @harce: „jeżeli zajrzysz na strony Rozbratu zobaczysz tam ich próby jak najbardziej “państwo-prawnego” rozwiązania konfliktu” – możesz podać konkretne linki? Strona jest dość chaotyczna i ciężko coś znaleźć. W szczególności – czy mieszkańcy zaproponowali wykupienie terenu?

    „Domyślam się że może Ci to nie pasować – może więc spróbujesz wyliczyć ile w ciągu 16 lat kosztuje cię którakolwiek z poznańskich placówek społeczno/kulturalnych, albo np. jakie były by straty spowodowane meliną i związaną z nią przestępczością która mogła powstać w tym miejscu zamiast centrum społeczno kulturalnego? Na ile wyceniasz ugotowane przez nich dla bezdomnych posiłki i naprawione rowery?”
    Właśnie strzeliłeś sobie w stopę – prosisz się o argumentację „postawmy tam centrum handlowe, nie tylko nie będzie melin, ale jeszcze etaty i wygenerowane zyski będą”. Ale takie gdybanie nie ma sensu. Tym bardziej, że jedynym sensownym argumentem na „byłyby meliny” jest „OK, ale teraz jest lepszy plan na zagospodarowanie, niż brak melin”.
    Jeśli chodzi o posiłki i rowery – posiłki zapewniłyby inne organizacje zajmujące się pomocą (jest tego masa), a rowery? Zależy jak patrzeć, dla niektórych takie DIY to strata (jaki ja mam zysk z tego, że Kowalski naprawił rower sam, a nie zapłacił komuś, kto zapłaciłby podatek?).

    Tak czy inaczej, schodząc na takie wyliczenia finansowe zawsze przegrywasz. Zawsze da się wykazać, że coś innego jest bardziej opłacalne albo ktoś miał większy koszt (koszt leczenia vs. koszt akcji policji itp. itd.). Zawsze.

    rozie

    2 marca, 2010 at 20:42

    • @rozie

      Tu masz więcej informacji a propos działań Rozrbratu: http://www.rozbrat.org/informacje/rozbrat-zostaje

      Dodam tylko, że rzeczywiście finansowe licytacje nie mają specjalnie sensu, niemniej tu jest właśnie problem z kapitalizmem i neoliberałami. Kolektyw Rozbratu nie kieruje się chęcią zysku, a dobrem społeczeństwa, zaś miasto odwrotnie. Zachodzi więc paradoks w którym to skłotersi bardziej interesują się losem ludzi oraz ich rozwojem aniżeli robi to władza (niby będąca dla ludzi) skupiona jedynie na generowaniu zysków. No chyba, że traktować centrum handlowe, w którym sprzedaje się wyroby tworzone przez „niewolników” w krajach Trzeciego Świata lub futerka z norek zabijanych doodbytniczo prądem, jako symbol postępu cywilizacji.

      pankruk

      3 marca, 2010 at 13:58

      • @pankruk: Widziałem tego linka (kategorię), ale tam jest „o obronie” i „jakie to miasto złe” i „policja była”, nie znalazłem żadnych prób rozwiązania konfliktu, zwł. propozycji ze strony Rozbratu (koncert akcja informacyjna to nie jest propozycja rozwiązania). Jeśli przeoczyłem, czy możesz podać dokładne linki do konkretnych artykułów?

        Jeśli chcesz negować generowanie zysków jako sposób na poprawę losu ludzi, to radzę być ostrożny – może być Ci bardzo trudno podać biedne państwo, w którym ludziom żyje się dobrze. Nie będę gloryfikował pieniędzy, ale większość państw o wysokim standardzie życia, opieki medycznej, poszanowania praw człowieka, oświaty itp. to państwa bogate (relacja logiczna „jeśli szanują ludzi to państwo jest bogate”, nie odwrotna).

        rozie

        6 marca, 2010 at 19:37


Dodaj komentarz